Komentarze: 3
NOC Z PIĄTKU NA SOBOTE
A więc zaczynam :
o 21.05 umówiłam się z Adasiem (Adamem D.:))koło świateł przy „9”, chciał mnie odprowadzić do Pacyfiku:)
W drodze na umówione miejsce dostaję sms-a, którego nie będę cytować, chodziło o to, że jush na mnie czeka :D
hehe, był z Piotrkiem :)No wiec spacerkiem sobie szliśmy, wspominaliśmy czasy gimn, i ogólnie opowiadaliśmy co się u nas dzieje podczas ferii, hehe. po drodze spotkaliśmy Andrzeja G., później chodzilismy sobie po rynku, no i w końcu zobaczyłam Marte, z którą się w końcu umówiłam, że będziemy przed P. o 21.30....
Chwila zastanowienia : Idziemy do Pacyfiku na dyske, czy do Baryły na koncert 52Dębiec...
Ostatecznie : Pacyfik, chociaż ja wolałam isc do BBC, ale jestem człowiekiem ugodowym, wiec się zgodziłam, byle jush tylko gdzies wejsc, bo było mi zimno....:/ mimo rekawiczek :D
hehe, spoko, weszlismy, ciuchy do szatni, siadamy przy stoliku, a na środku facet ( koło 40-tki) nieźle tańczy ( nieźle – ironicznie)przynajmiej z kogos była beka, a wiec: wszyscy siedzą albo poruszają przy stoliku ramionami – jakby od pasa w dół byli sparaliżowani.
Czyli tak jak zawsze wychodzi na środek Marysia i Marta i nie przejmując się nikim sobie tańczą i krecą beke ze wszystkiego :D no i po kolei każdy idzie w nasze slady ( oprucz śmiania się ) no i fajnie :D do tej pory muza spox :D
Ale później gorzej :/ DJ puscił techno :/
Czyli około 30 minut siedzenia i próbowania na odległość wydłubania mu oczu, ale Marta wytłumaczyła mi, że przy takiej muzyce wystaczy poruszac się jak roślina : Nie, no spoko :D jak roslina......wolałam poczekać aż pusci cos NORMALNEGO :D no i moja telepatia zadziałała....No i znuff Ql imprezka :Dtylko Andrzej, który z nami poszedł cały czas przesiedział ( pare godzin) i palił szlugi :Dhaha....
Dobra, znudziło nam się i poszlismy każdy do swojego domku :D
No, ale ogólnie impreza spox była, tylko za dużo ludzi :D wtajemniczeni wiedza o co chodzi :D po prostu za duży ścisk......
Wróciłam do domu, po cichutku otworzyłam i zamknełam drzwi, bla bla bla, poszłam spac :)
SOBOTA
Rano powtórzyła się sytuacja jak z Sopotu, wszystko, czego chciałam do szczęscia to WODA, albo cokolwiek do picia...no i łeb mnie bolał. ale pospało się długo, wiec mi przeszło i znuff jestem w stanie użytku do życia :D
No i w końcu zaczełąm robic cos z lekcji...a przynajmiej próbuje....:) ( liczą się dobre chęci)...:D
No, jutro możliwe że spotkam się z Matim<jupi>,Kielakiem:) Andrzejem i resztą :D oczywiście w kościele :D kończe, pozdrawiając jak zwykle wszystkich odwiedzających mojego brzydlkiego, szarego bloga :D no cóż, nie każdy rodzi się z talentem...:)
„...MISTRZEM NIE JEST TEN,KTO UMIE POKONAC INNEGO CZŁOWIEKA.
PRAWDZIWY MISTRZ UMIE WYGRAC BEZ WALKI...”
/ KARATE droga doskonalenia /